Plywanie z dzikimi delfinami.

Trzeci dzien naszej „wizyty” na Bimini zapamietamy na dlugo, gdyz po raz pierwszy w zyciu poplywalismy z dzkimi delfinami: butlonosami oraz tzw. spotted dolphins. 

Zaczelo sie od wypatrywania delfinow, a wlasciwie ich charakterystycznych pletw. Nastepnie byly liny. 

Delfiny plywaja bardzo szybko i po prostu nie sposob ich dogonic, jedyna mozliwosc daja liny ciagniete przez lodz, ktore nalezy po prostu mocno chwycic i za zadne skarby swiata nie puszczac.

Na pokladzie nie odczuwa sie predkosci z jaka porusza sie lodz, w wodzie predkosc wydaje sie kosmiczna. Czlowiek zaklada maske, wklada do ust ustnik z rurki, glowe daje pod wode, zeby zmniejszyc opor i sunie tuz pod powierzchnia jak mala motorowka. Nie ma czasu aby sie wynurzyc lub poprawic sprzet. Tego typu pogon za delfinami trwa dosc dlugo i konczy sie mozliwoscia poplywania i ponurkowanie z delfinami bez zadnych „wspomagaczy”. 

Wrazen, adrenaliny nie da sie przelac na papier, jednak delfiny sa naprawde magiczne. Czasem po prostu podplywaja do czlowieka, patrza mu gleboko w oczy i odplywaja. Sa niewiarygodnie zwinne i pelne gracji. Co ktorys podplynie i sie na czlowieka po prostu wysiusia, zeby potem doplynac do dna, pogrzebac glowa w piasku i wyszperac jakis smaczny kasek na lunch. Delfinow bylo w wodzie bardzo duzo i chyba im nie przeszkadzalismy.

Wiele delfinow mialo blizny, jeden mial wielka swieza rane po ugryzieniu rekina. J.C. powiedzial ze rekiny tygrysie czesto atakuja delfiny. 

Dzis spotkalismy rekina tzw nursery shark, ale nie byl zainteresowany ani nami ani delfinami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *