Kilka spostrzeżeń.

Wczoraj odebraliśmy pranie i jesteśmy zadowoleni. Jeśli chodzi o prasowanie to Panie mogłyby sie bardziej postarać, ale całość usługi oceniamy na dobry.

Dziś zdecydowaliśmy sie jeszcze zanieść jeden worek brudów do prania i prasowania. Na pranie musimy poczekać dłużej niż ostatnio tj. okolo 36 godzin.

Dochodzimy do wniosku, ze Tajowie to lenie, za każdym razem w pralni nic sie nie dzieje, nie ma turystów, nic sie nie pierze, nikt nie prasuje, a obsługa tylko siedzi i po prostu sie “obija”.

Podobnie jest z transportem turystów na nieco dalsze wyspy, takie do których płynie sie 30 minut. Z reguły sternik lodzi zabiera sześciu turystów i do 15 lub 16:00 zostaje na wyspie wraz z turystami, przesypiajac na lodzi 5-6 godzin. W tym czasie mógłby wrócić do Ao Nang i podwozic turystów na dwie pobliskie plaże: Railey oraz Phra Nang.

Chociaz nasz hotel należy do tych droższych, sa szczegóły do których da sie doczepić. Codziennie, wręcz niepotrzebnie potrafią wymienić około 10-ciu ręczników, ale kurzu nie ścierają nigdy, podłoga jest tylko lekko musnieta szmata, lustro w łazience raczej nie jest przemywne, podobnie taras.
Widzimy, ze nie raz obsługa sie nudzi, siedzi, odpoczywa, a Panie w Spa grają np. w pasjansa. Ja bym im prace i zajęcie spokojnie znalazła, ale nie chcą mnie na managera.

Śmieszy nas sprzątanie pokojów na bosaka. To niby rodzaj szacunku, Tajowie zostawiają buty przed drzwiami, ale najpierw praktycznie wszędzie chodzą bez butów, stopki maja umorusane i to ze ściągną buty wchodząc do pomieszczenia nic nie daje.

Hindusi i Japończycy.

Do Japończyków jesteśmy zle nastawieni już od czasu naszych wizyt na Hawajach, jednak tutaj typowy japonski turysta to jeszcze gorsza kategoria.
Tajlandia jest o wiele tańsza od Hawajów i przyjeżdżają tu już po prostu ludzie ze wsi, kiepsko wyedukowani i bez manier.

Japończycy sa bardzo głośni, nie znają języka, wyglądają żałośnie.

Jeszcze gorzej zachowują się Hindusi. To jest już dzicz. Dziś na śniadaniu pojawiła sie rodzina Hindusów. Ich stolik i wszystko pod stolikiem wyglądało jak chlew. Jedli bez umiaru i zabierali jedzenie na pózniej. Potrafili zrzucić komuś sztuce, żeby sobie zabrać serwetkę. Hinduskie dziecko (nie takie już całkiem małe) potrafiło zabrać naleśniki osobie, która właśnie sobie przygotowywała swoją porcje w naleśnikiwej maszynie. Mieliśmy wrażenie, ze Hindusi płaca wiec mogą wszystko. Tragedia!

Muzułmanie

Południe Tajlandii jest muzułmańskie. Można zobaczyć meczety i kobiety w typowych chustkach.
Zdanie o Muzułmanach mam bardzo pozytywne, pracują od rana do nocy gotując wyśmienite i tanie potrawy dla turystów. Na swoich motorkach potrafią przewieźć mnóstwo jedzenia, garnków, wokow, ruszt, palnik gazowy, napoje, owoce, sztućce i talerze. Pracują całe rodziny: dorośli i dzieci.
Bogatsi Muzułmanie zarządzają lodziami Long Tail Boats i oferuja przejażdżki po pobliskich wyspach.

Morze Andamanskie

Morze Andamanskie nie przestaje nas pozytywnie zadziwiac. Temperatura wód powierzchniowych wynosi 26-30 stopni. Morze jest wiec bardzo ciepłe, ma krystaliczna wodę i wydaje sie płytkie.

Dziś po raz pierwszy morze jest leciutko wzburzone i pojawiaja sie niewielkie fale.
Dziś jest rownież bardzo płytko. Nawet 50 metrów od brzegu woda jest po kolana.
Jesteśmy ponownie na Poda Island, ze względu na walory wyspy: piękno i cisze. Dziś nie ma tak wiele koralowców i muszli co świadczy o zmienności morza.

Nie udało nam sie spotkać słynnych piratów z morza andamanskiego, którzy potrafią wytrzymać pod woda dwa razy dłużej niż dobry pływak i swietnie widza pod woda. Być moze jeszcze ich zobaczymy.

Jutro ostatnia zorganizowana wycieczka tym razem na Hong Island. Ponownie duża motorówka, podobnie papka turystyczna, jednak chcemy poznać uroki kolejnej wyspy. Wycieczka kosztuje po 160 pln od osoby. Tyle trzeba zapłacić za szybka, bezpieczna lodz, przewodnika i lunch.

20140127-172319.jpg

20140127-172717.jpg

Targ w Krabi

Ponownie będzie o jedzeniu. Jest gorąco, słońce piecze w skore i nagle pojawia sie kolorowy targ z owocami i jedzeniem. Jest jeszcze niewielu ludzi i turystów, ale wybór specjałów jest olbrzymi. Ponownie jemy coś jak paczki, potem coś jak mufinki które pani posypuje świeżym kokosem.

W powietrzu unosi sie niesamowity zapach, raz słodki, raz owocowy innym razem ziołowy i ostry.

20140126-175337.jpg

20140126-175439.jpg

20140126-175456.jpg

Miasteczko Krabi

Choć do miasteczka Krabi jest tylko 16 kilometrów my jechaliśmy tam ponad 90 minut.

Podróż zapowiadała sie kiepsko, a było to już nasze drugie podejście. Najpierw jechaliśmy w dobra stronę, następnie kazano nam sie przesiąść do innego samochodu i wracaliśmy w miejsce z którego przyjechaliśmy.

Praktycznie chcieliśmy już wysiadac, ale nagle samochód zaczął jechać w kierunku miasteczka Krabi.
Udało sie, auto, które wozi turystów zebrało 12-14 ludzi i wyruszyło w porządanym kierunku. Młodzi Rosjanie z którymi jechaliśmy praktycznie zwisali z paki, ale humor im dopisywał.

Gdy dojechaliśmy do Krabi byliśmy zmęczeni i głodni. Znaleźliśmy wiec uliczna knajpke, która okazała sie strzałem w dziesiątkę.

20140126-173319.jpg

Młodzi chłopcy wskazali nam stolik, przynieśli wodę, na stoliku było sześć “sałatek” do wyboru i po chwili przyniesiono nam makaron green curry i nóżke z kurczaka. Za dwa smaczne i ostre obiady zapłaciliśmy 7pln.

Niestety jako ze oczy by ciagle jadly, nakupilsmy jeszcze smakołyków za 4pln. I tak wybraliśmy biale i niebieskie galaretki – zjadliwe choc warte tylko spróbowania, nasz ulubiony ryż z bananem i czyms przypominającym fasolki, całość serwowana w liściu bananowca i jeszcze piramidke o smaku dyniowym rownież podana w liściu bananowca. Objedzeni, ale szczęśliwi poszliśmy dalej.

20140128-075000.jpg

20140128-075049.jpg

Bamboo Island

Najpiękniejsza wyspa jaka do tej pory widzieliśmy była Bamboo Island. Plaże to bialutki, puszysty piasek, woda SUPER CZYSTA I LAZUROWA. Turystów dużo, ale każdy znajdzie miejsce dla siebie. Cała wyspa to jedna wielka plaża. W wodzie dużo korali i pojedyncze rybki.

20140126-121616.jpg

20140126-121639.jpg

Pranie

Chociaż w hotelu w cenie pokoju piora nam dwie rzeczy dziennie, wczoraj zdecydowaliśmy sie oddać 1 kg naszych koszulek do pralni ulicznej. Usługa prania i prasowania 1 kg odzieży w 24 h kosztuje 50 batow, czyli 5 pln. Dziś idziemy odebrać pranie, ale jesteśmy przekonani, ze będzie czyściutkie, pachnące i wyprasowane.