Rejs po Chao Praya i kanalach Bangkoku.

Ostatnia atrakcja wieczoru jest rejs po rzece Chao Praya i kanalach Bangkoku. Przewodniczka zabiera nas na prowizoryczna przystan. Jestesmy przekonani, ze poplyniemy duza lodzia z innymi turystami, ale czeka nas zaskoczenie. Mamy swoja prywatna typowa, dluga, tajska lodz z wysokim uniesionym do gory dziobem tzw. long tail boat. Wchodzac do lodzi lekko panikuje bojac sie kapieli w brudnej Chao Praya. Wejscie wymaga zrecznosci, ale w koncu udalo sie. Marcin nie zauwaza, ze jedna noge  ma juz  w lodzi a druga  w polszpagacie ma jeszcze na przystani,  wiec krzycze do niego aby wskakiwal bo zaraz z calym sprzetem wykapie sie w Chao Praya. Zaczyna sie nasz rejs. Poklad Long Tail Boat jest bardzo niski, wlasciwie to siedzi sie moze 10 cm nad woda. Lodz ma dwa dna i w jedym z nich jest dziura i troszke wody, ale nie jest zle, nie toniemy. Inne lodzie maja na stale podlaczone pompy usuwajace zgromadzona wode. Lodka jest szybka, widoki bywaja ciekawe i szkoda tylko ze woda jest brudna i pelna smieci. W pewenym momencie zatrzymujemy sie, nasza przewodniczka kupuje pieczywo przypominajace duza chalke i mowi abysmy karmili sumy bo to przynosi szczescie. Zszokowani, ze w tak brudnej wodzie cos plywa i zyje karmimy olbrzymie sumy i plyniemy dalej. Kanaly sa jeszcze bardziej brudne niz rzeka, po malu zaczyna zachodzic slonce i robi sie chlodniej a my zblizamy sie do kresu naszej wycieczki.

Flower Market oraz Swiatynia Lezacego Buddy

Na targ kwiatow jedziemy Tuk-Tukiem. Koles pedzi bardzo szybko wiec boje sie robic zdjecia. W Tajlandii ruch jest lewostronny, kierowcy jezdza bardzo szybko i nie do konca zwracaja uwage na przepisy drogowe. Jest adrenalinka i malutka przygoda.

image

Powietrze w Bangkoku pelne spalin, miasto ma problemy ze smogiem. Na wielu budynkach widnieje podobizna krola, czesto pod podobizna poustawiane sa oltarzyki i kwiaty.

Targ kwiatow rozpoczyna sie targiem owocow. Widzimy mnostwo swiezych i tanich owocow i kompletnie nie mamy pojecia co to za owoce. Owszem sa banany, limonki, ananasy, pomarancze czy nawet koreanskie truskawki, ale wiekszosc owocow jest dla nas nieznana. Nastepny jest targ slodkosci. Ciasteczka usmiechaja sie do nas i chcemy wielu rzeczy sprobowac. Nasza przewodniczka kupuje nam rozne ciasteczka w ramach promocji swoich uslug. Kazda rzecz ktora probujemy jest po prostu genialna. Kupujemy sobie bananowe cukierki i smazone banany w miodzie. Delikatesem okazuje sie klejacy, slodki ryz jakby z wiekimi rodzynkami opakowany w lisc bananowca i zawiazany slomka.

image

Zaczyna sie i targ kwiatow.  Nasza przewodniczka zaczyna kichac, gdyz ma alergie, ale dzielnie wedruje z nami. Kwiaty sa SUPER tanie. Czasem cala torebka paczkow rozy kosztuje 10 batow czyli 1pln. Sa tez hawajskie plumerie i wiele zestawow kwiatow lub owocow do zlozenia w ofierze. Tajowie lubia pstrokate rzeczy i czesto ich bukiety kwiatow wygladaja bardzo odpustowo.

 

Spacerowanie po Bangkoku jest bezpieczne. Nie wyobrazam sobie podobnych przechadzek po Nairobi czy Mombasie. Tam wyrozniamy sie z tlumu, tu nikt nie zwraca na nas uwagi.

Kolejnym punktem programu sa kolejny budda oraz imponujący lezacy Budda. Szczegolne wrazenie wywiera na nas gigantyczny, 46 metrowy lezacy posag Buddy (Reclining Budda). Tym czasem w swiatyni “ala” zlotego Buddy zaczyna sie ceremonia, mnisi w pomaranczowych ala togach zaczynaja spiewy i nawolywania. Caly kompleks swiatyn bardzo podobny do tego z Grand Palace.

Prosimy jeszcze nasza przewodniczke o wizyte w banku, aby wymienic dolary na baty. Przelicznik jest dobry, ale biurokracja jeszcze wieksza. Sprawdzaja dolary ze wszystkich stron i jeszcze robia ksero paszportu i prosza o dwa podpisy.

20140126-112738.jpg

20140126-112826.jpg

20140126-112959.jpg

20140126-113132.jpg

Grand Palace oraz szmaragdowy Budda.

Okolo godziny 12:20 zaczela sie nasza wycieczka po Bangkoku. Na dole w hotelu czekala nasza przewodniczka, malukta usmiechnieta Tajka z angielskim, ktory czasem ciezko bylo zrozumiec, jednak jako przewodnik i opiekun spisala sie perfekcyjnie.

Wzielismy taksowke i pojechalismy pod Grand Palace. Bylismy bardzo glodni wiec zaczelismy od LUNCHu. Weszlismy do ciasnej knajpki i zamowlismy PadThaj (90 batow, czyli okolo 9 PLN) oraz ryz z wolowina i sosem z ostrej papryki (80 batow, czyli okolo 8 PLN).

Oba dania okazaly sie wysmienite jednak krewetki w PadThaj byly ugotowane bez zadnych przypraw wiec nie smakowaly tak jak hawajskie krewetki na masle z czosnkiem. W kazdym razie knajpka okazala sie swietnym wyborem. Po jedzeniu rozpoczelismy nasze zwiedzanie.

Grand Palce oraz Swiatynia Szmaragdowego Buddy to bardzo zatloczone miejsca. Sa tu setki turystow, a caly kompleks jest olbrzymi. Widac “biale twarze”, ale 90% turystow stanowia Azjaci. Oczywiscie obowiazuje odpowiedni stroj: zamkniete buty, dlugie spodnie i przykryte ramiona. Z kolei gdy wchodzimy do swiatyni trzeba sciagnac buty i zostawic je na zewnatrz. Nie powinno sie nadepnac na prog w drzwiach do swiatyni bo zwiastuje to nieszczescie. Nie powinno sie odwracac plecami do Buddy. Ponadto, nie wolno uzywac stop lub stopy aby cos wskazac.

Nie jestem milosniczka budowli i swiatyn, zdecydowanie preferuje podziwianie przyrody, ale caly kompleks przy Grand Palace robi wrazenie i jest godny uwagi. Kazda “wiezyczka” i kazda kolumna to misterna robota. Podstawowy kolor to ZLOTO, mozajki sa juz wielokolorowe co czyni je bardzo pstrokatymi.

Szmaragdowy Budda nie robi wrazenia, z opowiesci przewodniczki zapamietuje, ze trzy razy do roku Budda zmienia odzienie. W zaleznosci od pory roku tj. lata, zimy i pory deszczowej Budda jest mniej lub bardziej ubrany. Szaty Buddy zmienia tajski krol. Ostatnia rzecza jaka zapamietuje jest informacja, ze swiatynia Szmaragdowego Buddy to jedyna swiatynia w ktorej nie rezyduja mnisi.

20140128-081752.jpg

20140128-081810.jpg

20140128-081840.jpg

20140128-081900.jpg

Hotel Holiday Inn Express, Bangkok

Pierwsza noc przed wylotem do Krabi zdecydowalismy sie spedzic w Hotelu Holiday Inn Express. Polozenie hotelu jest bardzo dobre gdyz obok znajduje sie stacja pociagu BTS.

Jesli chodzi o wyglad i czystosc hotelu to nie mozna mu nic zarzucic, natomiast obsluga jest bardzo slaba. Jeszcze w Polsce poprosilismy o wczesniejszy Check In (zameldowanie) i przedstawiciel sieci Holiday Inn stwierdzil, ze nie bedzie problemow. Po przyjezdzie do Bangkoku oczywiscie wczesniejszy Check In okazal sie niemozliwy. Kazano nam poczekac twierdzac, ze nie maja wolnych / przygotowanych pokoji. Oczywiscie za 1200 batow pokoj mogl sie znalezc, ale odpuscilismy. Po 45 minutach jeszcze raz poprosilismy ( tym razem innego czlonka obslug) o mozliwosc wczesniejszego zameldowania i tym razem otrzymalismy klucze. Hotel ma bezprzewodowy Internet, trzeba tylko poprosic o HASLO.

Pokoj ktory dostalismy jest czysty i skromny. Mieszkamy na 23 pietrze. Nad nami jest dobrze wyposazona silownia, pod nami na 7 pietrze jest restauracja i pralnia.

Po krotkim odswiezeniu sie czeka nas wycieczka po Bangkoku. Mamy umowiona przewodniczke.

Jeszcze raz kilka slow na temat linii lotniczych Aeroflot

Wlasnie dobiega konca nasz prawie dziesieciogodzinny lot do Bangkoku. Oboje z Marcinem bylismy bardzo negatywnie nastawieni do rosyjskiego przewoznika. Spodziewalismy sie starych samolotow i sredniej obslugi.

Dzis musimy przyznac, ze Airbus, ktorym lecimy do Bangkoku to najlepsza maszyna jaka podrozowaliscimy, a linie American Airlines czy Air Canada nie zaoferowaly nam takiego komfortu jak Aeroflot. Na pewno zaskoczyly nas indywidualne mini konsole do gier, karta trzech dan do wyboru (typowe menu ofiarowaly tylko linie Turkish Airlines) oraz ogolny stan i wyglad samolotu.

Ponownie poduszki, nakladki na podporke pod glowe, serwetki, a nawet puszki z Coca-Cola nawiazuja do zimowej Olimpiady w Soczi.

Pod koniec lotu stewardesy rozdaly formularze imigracyjne do Tajlandii, wymagajace wypelnienia podstawowych danych osobowych i paszportowych.

Temperatura w Bangkoku to obecnie 32 stopnie. Zobaczymy ile czasu zajmie procedura wjazdowa i odbior bagazu.

Wjazd do Bangkoku okazal sie bezproblemowy, odbior bagazu rowniez.

Lotnisko w Bangkoku, pociag City Line, kolejka BTS

Pierwsze wrazenia z Bangkoku sa bardzo pozytywne. Lotnisko dobrze oznaczone, kontrola paszportowa bardzo krotka i bezstresowa. Pociag City Line do centrum Bangkoku czysciutki, bezpieczny i szybki. Tajowie nie rozmawiaja w pociagach, nie wolno tez jesc ani pic. Przejechalismy osiem stacji, cala przejazdzka kosztowala nas 90 batow czyli okolo 9 PLN. Nastepnie przesiedlismy sie do kolejki BTS i przejechalismy jeden przystanek. Tym razem bilet kosztowal nas 30 batow czyli 3PLN.

Centrum Bangkoku jest zablokowane, do hotelu doszlismy na piechote. Widac namiotowe miasteczka, ale panuje spokoj. Nikt nas nie zaczepial, nie mielismy zadnych problemow.

Na ulicach pelno smacznego jedzenia:owoce i rozne miesiwa robione na goracym oleju.

Moskwa, lotnisko Szeremetiewo

Lotnisko w Moskwie robi wrazenie, jest odnowione i obecnie czeka na sportowcow, ktorzy juz wkrotce przyleca do Rosji, aby wziac udzial w Olimpiadzie w Soczi.

Lotnisko jest jasne , przestronne i pelne kafejek oraz eleganckich sklepow. Sa tu miejsca do wypoczynku oraz miejsca do naladowania laptopow, telefonow lub innych urzadzen elektronicznych.

Jesli chodzo o kontrole paszportowa oraz kontrole bezpieczenstwa to nie bylo zadnych problemow. Ja mam wyjatkowe szczescie, zero kontroli zwiazanych z endoproteza. Spokojnie zaakceptowano mini produkty kosmetyczne oraz napoje do 100 mililitrow.

Podobnie jak w Warszawie, lotnisko w Moskwie oferuje darmowy dostep do internetu.

Czekamy w terminalu F, ktory wydaje sie oferowac w wiekszosci polaczenia do Azji, gdyz mnostwo tu osob o typowej azjatyckiej urodzie.

20140121-042526.jpg

Linie Aeroflot

Pierwszy raz korzystamy z uslug rosyjskich linii lotniczych Aeroflot i na razie samolot i obsluge oceniamy celujaco. Samolot praktycznie wystartowal o czasie, stewardesy i stewardzi usmiechnieci i super grzeczni, samolot bardzo wygodny, a choc lot ma potrwac niecale dwie godziny, zaloga zapowiedziala, ze bedzie serwowala lunch. W powietrzu juz unosi sie zapach przygotowywanego jedzenia, a my jestesmy glodni.

Lunch okazal sie dwoma kawaleczkami chleba, dwoma plasterkami wedliny i sera, maluskim koktajlowym pomidorkiem oraz zielonym mini ciasteczkiem (www.adaniel.ru), ale napelnil nam zoladki i byl calkiem smaczny. Teraz popijamy herbatke i zblizamy sie do Moskwy.

Stewardesy raczej uzywaja jezyka rosyjskiego i za kazdym razem gdy proponuja nam napoje nastepuje chwila milczenia i brak zrozumienia, a potem szybciutko przelanczaja sie na jezyk angielski i wszystko jest perfekcyjne. Niektore proste komunikaty np. o pogodzie da sie latwo zrozumiec jednak wiekszosc trzeba wysluchac w “slowianskiej odmianie jezyka angielskiego”

Da sie zauwazyc zblizajace sie zimowe Igrzyska Olimpijskie w Soczi. Kubeczki oraz chusteczki uzywane na pokladzie samolotu opatrzone sa logo Soczi 2014.

Pod nami snieg, duzo domkow jednorodzinnych, zamarznieta rzeka Moskwa po ktorej ludzie jezdza na skuterach snieznych, a w Moskwie temperatura minus 18 stopni. Ladujemy przed 18:00 (czas moskiewski) swieci slonce, widocznosc jest bardzo dobra.

20140120-021118.jpg