Australia cieszy się wielkim powodzeniem wśród Azjatów. Przyjeżdzają tu Japończycy, Chińczycy oraz Koreańczycy. Nie jestem w stanie ich rozpoznać, ale każdy turysta ze skośnymi oczkami wyglada i zachowuje się masakrycznie.
Ubrania to wczesny PRL, koniecznie trzeba założyć jakąś ortalionową kurteczkę na słońce i temperaturę 28-33 stopnie, do tego czapkę lub kapelusz i maseczkę. Zasada numer jeden to mieszaj wzory i kolory. Kwiatki, paski, ciapki współgrają ze sobą rewelacyjnie.
Ludziska są głośne i niewychowane. Bekanie, charkanie, dotykanie jedzenia w barach i odstawianie na miejsce to standard.
Języków obcych nie znają, wszędzie czują się zagubieni, fotografują wszystko co się da: gołąb, kamień, ławka. Ciężko uwierzyć, ale na lotnisku dwóch Azjatów nie potrafiło skorzystać z karty kredytowej i terminalu.
I rodzi się pytanie, jak kraje typu Japonia, Korea czy Chiny to potęgi godpodarcze, skoro ludzie z tamtych miejsc nie potrafią policzyć to trzech???
Jest tylko troszkę powyżej 30 stopni 🙂
Azjatka i Marcin