Na targ kwiatow jedziemy Tuk-Tukiem. Koles pedzi bardzo szybko wiec boje sie robic zdjecia. W Tajlandii ruch jest lewostronny, kierowcy jezdza bardzo szybko i nie do konca zwracaja uwage na przepisy drogowe. Jest adrenalinka i malutka przygoda.
Powietrze w Bangkoku pelne spalin, miasto ma problemy ze smogiem. Na wielu budynkach widnieje podobizna krola, czesto pod podobizna poustawiane sa oltarzyki i kwiaty.
Targ kwiatow rozpoczyna sie targiem owocow. Widzimy mnostwo swiezych i tanich owocow i kompletnie nie mamy pojecia co to za owoce. Owszem sa banany, limonki, ananasy, pomarancze czy nawet koreanskie truskawki, ale wiekszosc owocow jest dla nas nieznana. Nastepny jest targ slodkosci. Ciasteczka usmiechaja sie do nas i chcemy wielu rzeczy sprobowac. Nasza przewodniczka kupuje nam rozne ciasteczka w ramach promocji swoich uslug. Kazda rzecz ktora probujemy jest po prostu genialna. Kupujemy sobie bananowe cukierki i smazone banany w miodzie. Delikatesem okazuje sie klejacy, slodki ryz jakby z wiekimi rodzynkami opakowany w lisc bananowca i zawiazany slomka.
Zaczyna sie i targ kwiatow. Nasza przewodniczka zaczyna kichac, gdyz ma alergie, ale dzielnie wedruje z nami. Kwiaty sa SUPER tanie. Czasem cala torebka paczkow rozy kosztuje 10 batow czyli 1pln. Sa tez hawajskie plumerie i wiele zestawow kwiatow lub owocow do zlozenia w ofierze. Tajowie lubia pstrokate rzeczy i czesto ich bukiety kwiatow wygladaja bardzo odpustowo.
Spacerowanie po Bangkoku jest bezpieczne. Nie wyobrazam sobie podobnych przechadzek po Nairobi czy Mombasie. Tam wyrozniamy sie z tlumu, tu nikt nie zwraca na nas uwagi.
Kolejnym punktem programu sa kolejny budda oraz imponujący lezacy Budda. Szczegolne wrazenie wywiera na nas gigantyczny, 46 metrowy lezacy posag Buddy (Reclining Budda). Tym czasem w swiatyni “ala” zlotego Buddy zaczyna sie ceremonia, mnisi w pomaranczowych ala togach zaczynaja spiewy i nawolywania. Caly kompleks swiatyn bardzo podobny do tego z Grand Palace.
Prosimy jeszcze nasza przewodniczke o wizyte w banku, aby wymienic dolary na baty. Przelicznik jest dobry, ale biurokracja jeszcze wieksza. Sprawdzaja dolary ze wszystkich stron i jeszcze robia ksero paszportu i prosza o dwa podpisy.