Dziś za lunch w restauracji w Ajutthajii zapłaciliśmy 160 batow i zostawiliśmy 40 batow napiwku.
Marcin wybrał wołowinę i noodle – danie raczej łagodne, ja wybrałam ryż i kurczaka jak sie okazało na ostro. Kolejny raz dobrze trafiliśmy. Jedzonko było wyśmienite.