Pani Bożena Jarnot – Konsul Honorowy RP w Honolulu

Pani Bożena Jarnot – Konsul Honorowy RP w Honolulu
http://www.hawaiipolonia.com/

Droga Pani Bożeno,

Jeszcze raz bardzo serdecznie chcielibyśmy Pani podziękować za zorganizowanie naszego bajkowego ślubu.

Hawaje oczarowały nas swoim pięknem już podczas pierwszej wizyty 18 miesięcy temu i od tego momentu marzyliśmy o skromnej ceremonii na przepięknej hawajskiej plaży, bez niezadowolonych i krytykujących gości weselnych, tylko my, ocean i promienie słońca. Marzyła nam się odrobina spokoju, brak stresu oraz zrozumienie. Pani nam to wszystko zagwarantowała.

Wrażenia z naszego ślubu są jeszcze bardzo świeże i wyraźne, ale wiemy, że to było „ONCE IN A LIFETIME EXPERIENCE”
Począwszy od pierwszego spotkania z Panią, wizyty w Department of Health, naszej ceremonii ślubnej i całej jej oprawy, po wszystkie prezenty, które otrzymaliśmy, Pana Kimo i przysięgę którą złożyliśmy w języku polskim oraz fantastyczną Panią Teresę – kobietę ANIOŁ – wszystko co nam Pani zaoferowała było po prostu PERFEKCYJNE i MAGICZNE.

W ten chyba najważniejszy dla nas dzień, z jednej strony byliśmy sami, bez naszych bliskich od których troszkę uciekliśmy, ale Pani oraz osoby z Panią współpracujące staliście się na moment naszą rodziną i w stu procentach wypełniliście ewentualną pustkę.

Szanowana Pani Bożeno, przepięknie się nami Pani zaopiekowała, obdarzyła nas Pani ciepłem, które rzadko otrzymujemy nawet od naszych bliskich, „zaraziła” nas Pani optymizmem oraz przelała na nas Pani sporą dawkę pozytywnej energii.

Bardzo Pani dziękujemy i mamy nadzieję, że zorganizuje Pani jeszcze tysiące tak perfekcyjnych ceremonii jak nasza.

Pozdrawiamy,
Ola i Marcin Stępień

IMG_4430 (2)

Pierwszy plan (kolorowa koszula i białe spodnie) to Pani Konsul, brązowa sukienka to Pani Teresa, a do tego niesamowity Kimo no i my.

IMG_4516

Tatuaże oraz swego rodzaju “manelarze”

Praktycznie każdy Amerykanin i Amerykanka ma jakiś tatuaż. Rozmiary tatuaży jak i wytatuowane rysunki są przeróżne i nawet spotkana Pani Konsul pochwaliła się tatuażem charakterystycznego dla Oahu białego kwiatka o nazwie plumeria. (na zdjęciu po lewej stronie)

plumeria

Nie tylko osoby dorosłe, ale również nastolatki miewają tatuaże. W wielu miejscach zarówno na Maui jak i na Oahu są salony, które oferują tatuaże i kolczykowanie ciała. Być może ilość tych salonów i przystępne ceny powodują, że tatuaże są tu bardzo TRENDY.

Negatywną cechą Amerykanów jest “manelarstwo”. Jak spojrzymy na balkony, tarasy, podwórka i garaże, znajdziemy tam sterty niepotrzebnych, popsutych i starych gratów.

W mieszkanku w którym mieszkamy, w szafie na balkonie znajdują się np. wysuszone pędzle, farby, rożne typy opakowań, które już dawno powinny były trafić do kosza. Podobnie rupiecie znaleźliśmy w jednej z szafek w kuchni i łazience. Po co to wszystko? Nie wiem.

Uważam, że Amerykanie nie dbają o domy, nie chce im się sprzątać, preferują zapłacić firmie sprzątającej niż samemu zadbać o porządek. Przed ich domami zaparkowane są przynajmniej dwa lub trzy super wozy, ale amerykańskie domy to dykta i drewno, termity oraz odpadająca farba.

Domy bogatych ludzi są dość dobrze utrzymane, ale pracuje na to grupa wynajętych ludzi: ogrodników, sprzątaczy, hydraulików, stolarzy itp.

Pierwsza lepsza polska wieś może się poszczycić bardziej zadbanymi domami niż domy tu w Stanach.

Magiczna plaża Waimanalo

Lekko podenerwowani głośnym i pełnym dość specyficznie zachowujących się Japończyków Honolulu, wsiedliśmy do autobusu numer 23 i “wylądowaliśmy” prawie na bezludnej plaży o nazwie Waimanalo, pięć mil od naszej ulubionej miejscowości Kailua.

Autobus potrzebował nieco ponad godzinkę, aby dowieźć nas na miejsce, ale jechało się komfortowo.

Ocean przy plaży Waimanalo był mocno wzburzony, ale przez cały czas w wodzie niedaleko nas pływał żółw morski.

Plaża Waimanalo jest bardzo długa, ekstremalnie czysta, wręcz dziewicza. Piasek jest tu bialutki, ocean turkusowy no i nie ma turystów. Jest za to jeden ratownik i BEACH PARK AREA z toaletami i prysznicami.

To właśnie na plaży Waimanalo, 7-go grudnia 1941 roku, Amerykanie schwytali pierwszego jeńca wojennego – Kazuo Sakamaki.

IMG_6345

image

image

Nasza ulubiona japońska knajpka

Nieopodal miejsca gdzie mieszkamy mieści się japońska knajpka specjalizująca się w swego rodzaju rosołkach i makaronach o nazwie UDON, serwująca również tzw. TEMPURĘ czyli krewetki, ryby, kalmary i warzywa zanurzone w swego rodzaju cieście naleśnikowym i smażone na głębokim oleju.

Przed knajpka praktycznie zawsze jest spora kolejka. Najtańszy UDON kosztuje niecałe cztery dolary. Najdroższy niecałe siedem.

Jedzenie jest rewelacyjne.

image

image

 

IMG_6264

IMG_6262

Magiczne słowa: COMBO oraz UPGRADE

Amerykanie to mistrzowie marketingu i sprzedaży. Oni doskonale wiedzą jak przyciągnąć i zatrzymać klienta.

My nie dajemy się skusić na promocje typu COMBO czy UPGRADE, ale Amerykanie je po prostu uwielbiają.

image

Po co kupować jedną wycieczke skoro lepiej wybrać opcję COMBO i mieć dwie lub trzy wycieczki w rzeczywiscie lepszej cenie.

Lecąc samolotem Amerykanie wykupują tzw. UPGRADEy czyli ulepszenia. Płacą (jak dla nas sporo) około $50 i w zamian mogą na przykład wejść z pierwszeństwem na pokład, a przecież i tak każdy wejdzie i usiądzie na miejscu, tyle że w swoim czasie. UPGRADE to również więcej miejsca na nogi (np. miejsce przy wyjściu awaryjnym) lub darmowy posiłek.

Firmy przewozowe (taksówki) aby zdobyć klienta chwalą się tym, że są ekologiczne i przyjazne dla środowiska, gdyż ich flota to samochody hybrydowe na prąd oraz benzynę, do tego oferują bezprzewodowy Internet wewnątrz taxi i sok na powitanie.

Robiąc zakupy, zauważymy, że wiele cen ma informacje MANAGER’S SPECIAL, żeby pokazać, iż dana cena jest rzeczywiście obniżona (przynajmniej na jakiś czas) i zachęcić nas do zakupu danego produktu.

Tak jak w Polsce bardzo popularne są karty lojalnościowe, kupowanie większej ilości produktów w niższej cenie oraz informacja na paragonie, ile udało nam się zaoszczędzić.

Po zakupach, Marcin zawsze pyta: “ile dziś zaoszczędziliśmy” gdyż informacje na paragonie są wręcz nieprawdopodobne. Czasem wydamy dwadzieścia dolarów, a na paragonie widnieje informacja, ze zaoszczędziliśmy aż pięćdziesiąt dolarów. Cóż, może jesteśmy mistrzami zakupów.

Praca jest na wyciągnięcie ręki.

Jeśli chodzi o handel i usługi to praca w Honolulu jest na wyciągniecie ręki. Informacje – ogłoszenia typu NOW HIRING, znajdują się na witrynach wielu sklepów, w hotelach i restauracjach.

Można startować na wiele stanowisk, również stanowiska managerskie. Należy oczywiście znać język, a najlepiej dwa. Szanse na pracę ma każdy. W sklepach i usługach pracują osoby młode oraz osoby grubo powyżej wieku średniego, powiedziałabym nawet osoby 65 lat i wzwyż.
Aby zachęcić potencjalnych pracowników, oferowanych jest wiele zachęt typu ubezpieczenia medyczne, które są tu bardzo drogie.

O dziwo, nawet panowie pracują w sklepach z bielizną i doradzają paniom np. jaki typ stanika lub majteczek wybrać, do tego ładnie układają i prezentują asortyment. Panowie również pracują w salonach kosmetycznych gdzie robią manicure i pedicure. Zawsze zatrzymujemy się przy szybie i podziwiamy jak panowie zręcznie malują i upiększają paznokcie japońskich turystek.

Jeśli już pisze o manicure i paznokciach to warto podkreślić, iż ceny manicure w Honolulu są takie same jak w Polsce, to jest 25 dolarów, ale do zabiegu dodawane są maseczki na dłonie, masaż dłoni i obsługa jak dla gwiazd z Hollywood.

image

“Parking dla desek surfingowych”

Honolulu to miasto apartamentowców. Większość ludzi mieszka tu w wysokich blokach, ale przecież miasto położone jest nad oceanem stąd mieszkańcy Honolulu jak i całych Hawajów kochają wodę i surfing.

Desek surfingowych oraz paddle boardów nie wolno brać do apartamentów, poza tym nie zmieściłyby się do windy, jednak tuż pod apartamentowcami znajdują się specjalne, zamykane miejsca – “parkingi”, gdzie można przechowywać deski.

image

Drobne pieniądze.

Amerykanie kochają “plastikowe pieniądze” gdyż od wielu lat używają kart kredytowych. Parkomaty czy dystrybutory paliwa przystosowane są głównie do płacenia kartami kredytowymi stąd drobne pieniądze nie są dla Amerykanów tak bardzo istotne.

Jeśli chodzi o gotówkę, to mam wrażenie że jej po prostu nie szanują. Dla nich dwa, trzy dolary nic nie znaczą. Często zostawiają takie kwoty jako swego rodzaju napiwek kupując kawę, czy sok.

Oczywiście daje się tu napiwki i doskonale to rozumiem i popieram, ale w obecnym komentarzu próbuje przedstawić zwyczajne, codzienne zakupy, a nie wizyty w restauracjach.

Cóż, ja chyba jestem sknera, podczas codziennych zakupów zostawiam wszystko poniżej 50 centów. Pół dolara i więcej zabieram dla siebie.