Daniel Carbone

W Panamie poznaliśmy niesamowitego przewodnika-Daniela, z którym całą drogę do dżungli, do wioski Indian Embera przegadałam po hiszpańsku. 

Daniel mówił bardzo wolno i wyraźnie, no i znał angielski więc w przypadku problemów ze zrozumieniem można było przejść z hiszpańskiego na angielski.

Daniel zorganizował nam wspaniałą wycieczkę do Parku Narodowego Charges, zabrał nas do dżungli nad prześliczny wodospad i odpowiadał na wszystkie nasze pytania. 


Dla zainteresowanych wycieczkami po Panamie mail do Daniela: dcarbone.26@gmail.com 


Daniel (fioletowa koszulka) -wspaniały człowiek, taki okrągły misiek z dużym serduszkiem.

San Blas

Na północy Panamy, na Morzu Karaibskim znajduje się 378 malutkich wysp tzw. San Blas.


Wysepki są urocze, posiadają plaże z białym, mięciutkim piaskiem i cudne palmy, które dają troszkę cienia. Woda wokół wysepek jest krystalicznie czysta. 

Chociaż Panama to mały kraj, droga na północ jest długa i trudna. Tylko dobry kierowca i bardzo dobry samochód są w stanie przejechać przez górzysty obszar pełen krętych i wąskich dróg.


Wyspy San Blas zamieszkuje lud Kuna, stąd aby je odwiedzić potrzebny jest paszport. Wstęp na terytorium Kuna kosztuje 20$ od osoby, mieszkańcy Panamy płacą  5 dolarów.
Samochody terenowe przewożące turystów zjeżdżają się do prowizorycznego “terminalu” z przystanią , z której odpływają łódki na wyspy San Blas.

Poniżej zdjęcie terminalu:-)

My na łodzi spędziliśmy około 45 minut i dopłynęliśmy do wyspy, u wybrzeży której można było ponurkować przy wraku jakiegoś starego statku. Kapitan naszej łódki o “uroczym” imieniu Lenin pokazał nam łącznie 3 miejsca: dwie wysepki oraz płyciznę na której można było się zrelaksować płwając lub przechadzając się w płytkiej wodzie.

Na wyspie zjedliśmy pyszny lunch: rybka, surówka, ryż oraz placuszki bananowe. Cała “zabawa” kosztowała nas po 110$ plus 20$ za wjazd na terytorium Kuna. Dostaliśmy namiary bezpośrednio do kapitana Lenina. Cena rynkowa  wycieczki zaczyna się od 165$. 

Indianie Embera (3)

Wizyta w wiosce trwa stosunkowo krótko – do 2h. 

Do wioski dowożą turystów mężczyźni, a witają kobiety. Po wyjściu z łódki kobiety Embera witają turystów uściskiem dłoni.

Wioskę można zwiedzać samemu, jest ona stosunkowo niewielka.  Oczywiscie nie należy wpakowywać się Indianom do chatek.

Podczas wizyty w wiosce Indianie opowiadają o swoim codziennym życiu oraz pracy,  przygotowują dla turystów posiłek, tańczą i śpiewają. 

Pod koniec wizyty można sobie zrobić indiński malunek na skórze, można rownież zakupić różne przedmioty wykonane przez Indian takie jak biżuteria, plecione naczynia, kolorowe chusty itp. 

Zdjęcie przedstawia nasz posiłek: rybka oraz placuszki bananowe, wszystko pięknie podane.

A to już typowa indiańska chatka.

Kto czytał Cejrowskiego, po pierwszej wizycie w dżungli przyzna Panu Wojtkowi rację, iż nie ma sensu po dżungli chodzić w butach. Dżungla to wilgoć, błoto, strumienie, rzeki. Buty zgniją i zagrzybią się po kilku dniach. Lepiej chodzić boso. 

Indianie Embera (2)

Indianie Embera są raczej niscy. Kobiety są okrąglutkie, mężczyźni szczupli, ale ładnie umięśnieni. 



Na zdjęciu widać naszego przewodnika – szczupły, niziutki, ale bardzo umięśniony 19-letni chłopak. 


Dzieci Embera są prześliczne, mają niesamowite ciemne oczka, ciemną skórę i czarne, gęste włosy.

Indianie Embera

Każdy kto kiedykolwiek zawita do Panamy powinien koniecznie odwiedzić Park Narodowy Charges, przepłynąć się tzw. piragua w kanionie rzeki Charges i spotkać z Indianami Embera. 


Obecnie, pomimo pory deszczowej, poziom rzeki Charges jest bardzo niski, nie wszędzie da się dopłynąć i często “piragua” grzęźnie na mieliźnie. 

Indianie do celów turystycznych używają “łódek” z silnikami. 

Nieważne czy piragua posiada silnik czy nie, to niesamowite wrażenie przemierzać dżunglę indiańską łodzią.

Woda w rzece Charges jest krystaliczna. 

Panama City

Miasto Panama City to zarówno piękna i nowoczesna metropolia jak i slumsy oraz brud. 


To miasto banków, hoteli i trąbiących samochodów niezważających na przechodniów.


Nam miasto Panama City wydaje się bezpieczne. Nikt nas nie zaczepia, nikt nie próbuje nas na nic naciągnąć, spokojnie można korzystać z transportu publicznego i spacerować wieczorem po ulicach.

Pralnia – lavanderia

Udało się,  znaleźliśmy tanią pralnię pamiętającą jeszcze czasy, gdy mieszkało tu sporo Amerykanów zaangażowanych w budowę kanału.Jedna pełna pralka kosztuje 1,25$, a suszenie 1,5$. Koszt proszku to 0,45 $. 

Dla porównania, w hotelu wypranie jednej pary skarpetek to 6-8$.

Allbrook Mall

Na stacji końcowej metra linii numer 1 znajduje się olbrzymia stacja autobusów oraz centrum handlowe Allbrook Mall.


Znaleźć odpowiedni autobus nie jest łatwo, ale będziemy próbowali dojecha nad Kanał Panamski do Miraflores. 

Po Panama City jeździ sporo starych i niezwykle kolorowych autobusów. Fantastycznie prezentują się  na drodze.

W Allbrook Mall sklepów zatrzęsienie, ceny raczej wysokie, ale udało nam się kupić okularki do pływania, których zapomnieliśmy zabrać z domu.


(za okularki firmy speedo zapłaciliśmy 15$, ale zakupy były przekomiczne. Marcin płacił banknotem 50$ więc spisali jego dowód oraz numer banknotu którym płacił.)

Jedzenie wegetariańskie

Niedaleko naszego hotelu, na ulicy Augusto Samuel Boyd, mieści się niepozorna knajpka El Jardin Vegetariano, serwująca całkiem smaczne dania wegetariańskie w bardzo niskich cenach. 

Generalnie każde danie kosztuje 0,70 centów, droże są jedynie zupy oraz soki (2,5$) 

W knajpce jest lada z różnymi daniami i to obsługa nakłada nam na talerz to na co mamy ochotę.

Co wybraliśmy? Do końca nie wiem… na pewno placki bananowe, ziemniaczki z jakimś sosem, makarony, soję, która smakowała jak kurczak,pieczone banany i jakieś zielone klopsiki. 


Wszystko smaczne, a cena obiadu za naszą dwójkę to 4.20-5,60$.

Właścicielami knajpki są Chińczycy. Ciężko się porozumieć, ale od czego są ręce.