Warto wiedzieć 1

Chociaż zaopatrzyliśmy się w najnowszy przewodnik Lonely Planet, a przed wyjazdem trochę poczytaliśmy, wiele informacji o Kubie okazało się nieprawdziwych.

Każdy przewodnik sugerował wykupienie hotelu na miejscu, na Kubie, za niewielkie lub rozsądne pieniądze. 

Owszem, praktycznie w każdym dużym hotelu znajduje się biuro podróży, ale po pierwsze trzeba uzbroić się w cierpliwość – czekają nas bardzo długie kolejki spowodowane rezerwowaniem wszystkiego przez telefon. (Dodzwonić się gdziekolwiek nie jest prosto, a do tego obsługa lubi sobie pogadać przez telefon o niczym.) Po drugie, ceny hoteli i wycieczek są bardzo wysokie. Im bardziej cwany przedstawiciel biura podróży, tym więcej zapłacimy. 

Centralne planowanie gospodarki i cen powinno się wiązać z tym, że ceny hoteli kupione u kubańskich tour operatorów są jednakowe, jednak ciągle spotykamy się z cwaniakowaniem: sprzedaż hotelu bez potwierdzenia dostępności pokoi oraz kalkulowanie cen z mnożnikiem 1.2. Pewnie to nie wszystkie kubańskie sztuczki. 

Warto wiedzieć 2

Internet w hotelach generalnie jest dostępny, ale działa dużo wolniej niż w “Parkach/Placach WiFi” . 


Wiele przewodników podaje informację o tym, że turyści nie mogą kupić karty do internetu. NIEPRAWDA. Legalnie, kartę można kupić w punktach ETECSA, ale trzeba się nastać w kolejce i mieć ze sobą paszport. 

Nie jest problemem kupno karty w hotelu, bez kolejek i po standardowej cenie 2CUC za 1h.

Jedna karta zdrapka może być użyta wiele razy, możemy serfować po internecie tyle minut ile sobie wykupiliśmy. To nie prawda, że karta pozwala na jedno zalogowanie. 

Warto wiedzieć 3

Punktualność – tu na Kubie takie słowo nie istnieje, stąd nie ma co na nią liczyć. 


Spóźniają się autobusy, restauracje hotelowe nie są otwierane na czas, a poznani Kubańczycy i tak nie bedą gotowi na godzinę na która się umówiliśmy. Na wszystko trzeba poczekać, najgorzej gdy nie wiemy jak długo przyjdzie nam czekać.

W Cayo Santa Maria jest autobus oferujący turystom przejazd po wszystkich kurortach i dwóch miasteczkach, tyle że autobus nie ma rozkładu. Podobno jeździ co 45 minut. My czekaliśmy  na  “panoramic bus” ponad 1,5h i się nie doczekaliśmy. 

Podobnie było z restsuracją a la carte. Mieliśmy być na godzinę 18:00. Pod restauracją zjawiliśmy się o 18:05, ale zastaliśmy zamknięte drzwi i ludzi czekających na zewnątrz. 

Jedzenie w hotelach

W Cayo Santa Maria mieszkamy w hotelu, który jest w rękach wojska.
Mamy zagwarantowane wszystkie posiłki co jest zarówno pozytywne jak i negatywne.


  

Pierwszy raz oprócz rejsu po Karaibach (biorąc pod uwagę wszystkie nasze podróże) moglibyśmy jeść i pić przez 24h na dobę. Nie czujemy się jednak komfortowo i wstydzimy się, że my mamy dostęp do jedzenia, a ludzie którzy nam je podają mogą sobie tylko na jedzenie popatrzeć. 

Jedzenia w bufetach jest dużo, są rożne ryby i rożne mięsa, makarony, pizzę, ale jedzenie nie jest smaczne. Kubańczycy optymalizują = oszukują na wszystkim. Mleko oraz wszystkie dostępne napoje są rozcieńczone z wodą, herbata nie nadaje się do picia, owoców jest niewiele i bywają nieświeże. Naleśniki ze śniadania utylizuje się na lunch. Niby wszystko jest, ale smak dań jest nijaki. 
Do posiłków serwują “kranówkę”, wiec korzystamy z własnej herbaty lub prosimy o wodę gazowaną. 

Na szczęście w barze w lobby można się napić dobrej kawy z mlekiem.

Dostępne są też restauracje a la carte, ale serwują to co można zjeść w bufecie. 

Jak w PRL czyli bardzo pociesznie:-)

Choć wraz z Marcinem doświadczyliśmy tylko jednej dekady życia w PRL, wiele zachowań na Kubie przypomina życie w tamtych czasach lub po prostu dobre polskie komedie. 

Ekspedientka w Cewexie (dawny polski Pewex) to wielka szycha, kierowca autobusu z byle kim nie pogada, pani która bacznie pilnuje czy kolejka stoi równo i wpuszcza klientów po karty do internetu myśli że jest ważniejsza od prezydenta. Ochroniarz z banku każe nam siadać na ławce i grzecznie czekać, a jak próbujemy się ruszyć pokazuje nam gdzie nasze miejsce. Pani z biura podróży kompletnie nie chce z nami rozmawiać, nic nie sprawdza i z głowy podaje nam wygórowaną i wyimaginowaną cenę za hotel.

Kubańczycy wypracowali swoje własne zasady. Gdy dołączamy do kolejki, należy zapytać quien es ultimo – kto ostatni, jeśli nie zapytamy i tak znajdzie się “szef” kolejki który będzie czuwał nad prawidłową kolejnością, ale kulturalnie jest zapytać. 

Urząd telekomunikacji, kupujemy karty pozwalające na dostęp do internetu, pani urzędniczka obok nas bez skrupułów robi sobie makijaż, układa loki i nakłada szminkę na usta – dla nas szok. 

Urzędnik który nas obsługuje wdaje się w dyskusję z innym urzędnikiem i płaci mu za zamówione jedzenie, a co tam petenci.

Standardem jest rozmowa z kolegą / koleżanką i nie zważanie na petentów i to co dzieje się dookoła. Często ktoś bawi się telefonem i kompletnie nie ma ochoty obsłużyć klienta. Zero skrupułów, a spore bezrobocie. 

W hotelach nie jest lepiej. Czasem czekamy przy barze aby zamówić kawę, ale barman/barmanka zwlekają z obsługą. 1CUC – 4,40PLN, przyśpieszyłby obsługę, ale nie stać nas na takie napiwki.

Inna sytuacja, chcemy w hotelu zamówić sobie stolik w restauracji a la carte, czekamy, babka robi swoje, pytamy, babka coś tam burczy pod nosem, rozmawia z koleżanką, sprawdza coś na komórce, w końcu udaje się, zamawiamy stolik na kolejny dzień bo podobno wszystkie stoliki są zajęte. Poźniej okaże się, że restauracja świeci pustkami – i to jest właśnie KUBA.

Jedzenie na Kubie

Kuba to dziwny kraj, w restauracjach da się zjeść normalny posiłek i wszystko na co ma się ochotę, ale praktycznie przez 2,5 dnia spędzonych w Hawanie nie znaleźliśmy ani jednego typowego sklepu z podstawowymi produktami spożywczymi. Szukaliśmy masła i marmolady. Masło znaleźliśmy w “PEWEXIE” (kubańska nazwa to Cewex), ale nie kupiliśmy bo nie mieliśmy dostępu do lodówki. 

Na Kubie nie ma problemu z pieczywem. Pieczywo jest świeże, pachnące, smaczne i bardzo tanie. Za 5 bułek turysta płaci 1,20PLN. 
Poniżej zdjęcie Cewexu.

Problem zaczyna się ze znalezieniem czegoś (jakiegoś dodatku) do pieczywa. Jedyną opcją dla turystów są ala “PEWEXY”, które prócz super taniego alkoholu sprzedają papier toaletowy, mięso, żółty ser, masło fińskie, miód, majonez, oranżady, cukier, lody i papierosy.


Aby kupić wodę, trzeba skorzystać z usług małych punktów gastronomicznych. 1,5 litra wody to 1,5 CUC – czyli 6,60 PLN.
Problem z podstawowymi towarami zauważyliśmy już przy śniadaniach u Yusi. Każdego dnia (łącznie 3 śniadania) dostawaliśmy po 2 jajka smażone i suche pieczywo. Wspaniałym dodatkiem był za to wyśmienity, gęsty sok z mango i ananasa oraz pyszna kawa.
Jak się dobrze poszuka można tanio kupić banany, wspaniałe mango lub papaję. Niestety kupując owoce praktycznie zawsze zostaniemy oszukani. Wymienimy 1CUC czyli 4,40 PLN na jeden owoc, choć prawdziwa cena (widoczna na straganie) za np. mango to 6 MONEDA NACIONAL czyli 1PLN za 1 mango.

Podsumowanie wizyty u Yusi

Pobyt u Yusi, w Hawanie, wspominamy miło. Jej mieszkanko jest bardzo dobrze (wręcz perfekcyjnie) usytuowane, schludne i czyste. Było nam miło, gdy Yusi wyszła po nas zobaczywszy taksówkę.

Fioletowa elewacja – to dom Yusi


Być może wiele osób widząc brudną ulicę przy której mieszkaliśmy oraz zniszczone domy, uciekłoby gdzieś do hotelu, ale nam się naprawdę podobało.

Patrząc wstecz na te 3 noce spędzone u Yusi nie można mowić o gościnności Kubańczyków. 


Może to trudna sytuacja materialna spowodowała, że Kubańczycy sami od siebie nic nie dadzą. 
Zapłaciłeś za nocleg – masz nocleg, zapłaciłeś za śniadanie – masz skromne śniadanie. Chcesz kawę, wodę, sok – PŁAĆ. Nie ma nic za darmo. Jesteś zmęczony po podróży i chce ci się pić, idź na miasto i sobie kup.

Yusi o nic nas nie zapytała i nie była skora do rozmów, choć dla mnie byłaby to świetna lekcja języka hiszpańskiego. Ja próbowałam pogadać i wtedy Yusi troszkę się otwierała. Cóż, może innym razem.

Podejście do gości – cóż…

Każdego dnie umawialiśmy się na śniadanie na konkretną porę i nigdy nasze śniadanko nie było gotowe. Każdego ranka o umówionej porze Yusi miała miotłę w ręku i najpierw kończyła sprzątanie, a potem zabierała się za smażenie jajek, przynosiła sok i kawę.

Mamo – jeśli czytasz mojego bloga – weź lekcję z Yusi. Goście poczekają 🙂 nie ma co się spieszyć i przygotowywać jedzenia z wyprzedzeniem.

Cudowne plaże i turkusowe morze

Widzieliśmy już wiele pięknych plaż, ale te kubańskie przy Cayo Santa Maria wydają się być najładniejsze. 
Woda zachwyca swoim kolorem, zapachem i czystością.

Plaże na Kubie charakteryzują się prawie białym, delikatnym jak mąka piaskiem oraz turkusową, krystalicznie czystą wodą. W wodzie nie ma kamieni i glonów, są tylko piasek i rybki. Temperatura wody perfekcyjna – jak kąpiel w wannie, w letniej wodzie.


Plaże Cayo Santa Maria bywają zarówno wąskie jak i szerokie, za to rozciągają się na wiele kilometrów i pozwalają na długie spacery. Bywają miejsca zatłoczone, ale każdy znajdzie wiele metrów pustej plaży dla siebie. 

Hotel Playa Cayo Santa Maria – akceptowalny.

Nasz hotel lata świetności ma już dawno za sobą. Oczywiście można tu wspaniałe odpocząć, ale hotel jest zaniedbany. Ściany pokoi oraz restauracji warto odmalować, w basenach brakuje kafelek stąd warto je dokleić, cześć stolików i krzeseł plażowych jest poniszczonych i nadaje się do wymiany, poręcze i balustrady przy morzu są nagnite, a meble pokojowe są BARDZO bardzo wiekowe. 


Nowoczesne i czyste są łazienki. One doczekały się modernizacji. Nie można narzekać na wodę w basenie, jest czysta, przefiltrowana i nic w niej nie pływa. Basenów używamy tylko w celach treningowych -20 długości przed śniadaniem. Do pływania jest magiczna plaża.

Nasz pokój w Playa Cayo.


Plusem hotelu są kucharze mający dostęp do turystów, kelnerzy i kelnerki. Oni wszyscy bardzo się starają ponieważ liczą na napiwki. 

Hotel Playa Cayo Santa Maria choć w teorii ma 5 gwiazdek zasługuje maksymalnie na 3. Jest to bardzo duży kompleks z czterema basenami, siłownią, boiskami do tenisa, siatkówki i koszykówki. Zabudowa jest niska -dwupiętrowa. 

Najwiecej jest tu Kanadyjczyków, słychać rownież osoby mówiące po niemiecku oraz hiszpańsku. 
Sprzątanie i generalnie czystość to spory problem. Śmiecą turyści, ale obsługa – ta od sprzątania jest raczej bierna i niechlujna. Śmierci typu papierki, plastikowe kubki są wszędzie. 

Modą jest pastowanie praktycznie wszystkiego. Mieliśmy byle jak wypastowane nie tylko meble, ale rownież lustro, które trzeba było samemu odtłuścić. 

Z kolei w bufecie pastują podłogę, co stanowi spore zagrożenie dla zdrowia i życia turystów. 
Podsumowując, hotel jest przyzwoity i nadaje się zarówno dla rodzin z dziećmi, osób samotnych oraz osób starszych, szukających spokoju i ciszy.

Dojazd do Cayo Santo Maria

Jest 4 lipiec krótko przed godziną ósmą. Spakowani, zwarci i gotowi czekamy pod hotelem Iberostar Parque Central w Hawanie na nasz autobus. Poniżej nasz autobus

Jest 8:15, przyjeżdzają różne autobusy, ale nie nasz. Chodzę i pytam, ale autobusy nie jadą do Cayo Santa Maria. Jest mały stresik, ale wiem jak wygląda punktualność w Meksyku więc biorę za pewnik, że na Kubie jest podobnie.
O 9:00 odzywa się do nas Kubańczyk i tłumaczy, że nie mamy się martwić, że autobus na pewno przyjedzie. 
Rzeczywiście, autobus zjawia się około 9:15, pakujemy bagaże i jedziemy.
Autobus obsługiwany przez firmę Transtour jest chińską podróbką autobusów Mercedesa. Nasz środek transportu jest nowy, czysty i wygodny, a nasza podróż potrwa dokładnie 6 godzin wliczając dwa przystanki na odświeżenie.

Poniżej zdjęcie autostrady na Kubie – za wiele się nie dzieje.