Przygoda w miejscu gdzie nawet król chodzi piechotą.

Jesteśmy w miasteczku Santa Clara, czekamy na stacji autobusów Viazul na połączenie do Veradero. Stacja dość schludna, są rownież wyglądające czysto toalety, więc idę śmiało.

Płacę drobne pieniążki i dostaję swój listek papieru toaletowego. Na szczęście mam ze sobą cały plecak i jestem przygotowana na każdą ewentualność.

Pierwszy szok to wysokość kabin, pozwalająca na kontakt wzrokowy z sąsiadami i “babcią klozetową”. Jestem w swojej mini kabinie ale cieżko się skoncentrować. O dziwo przestaje mi się chcieć siusiu.

Po chwili nerwów udaje się, (uff) teraz kulturalnie należy spłukać wodę. Próbuje i próbuje – wody nie ma, ale babcia klozetowa coś tam krzyczy. Wychodzę z nią pogadać, ale ta wpada do mojej kabinki z wiaderkiem i chlust spłukuje po mnie. Troszkę ją zaskoczyłam, bo mój papier toaletowy nieco się rozmnożył, ale chyba dała radę. 

Teraz ręce. Są dwie umywalki, ale działa tylko jedna, jest też “higieniczna” szmata dla wszystkich podróżnych, aby wytrzeć swoje świeżo umyte ręce.
Kuba nie przestaje zaskakiwać.

Najważniejsze ze pęcherz przygotowany, aby ruszać dalej. 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *