Adobus – wow

Bardzo szybko odnajdujemy przystanek autobusu i kupujemy dwa bilety za 290 peso. Po kilku minutach podjezdza luksusowy autobus, wysiada elegancki kierowca (podobny do szefa Marcina – Mariusza, no moze z nieco ciemniejsza karnacja), a my pakujemy sie do srodka. W srodku SUPER wygodnie, kierowca kulturalnie informuje pasazerow, ze do Playa bedziemy jechali okolo godziny.
Drogi w Meksyku w sa bardzo dobrym stanie (przynajmniej na Jukatanie).

No to w droge!

image

IMG_0976.JPG

Bienvenido a Mexico

W Meksyku bardzo sprawnie przechodzimy kontrole paszportowa. Mamy wypelnione dwa dokumenty, jeden dotyczacy celu wizyty, drugi zwiazany jest z rzeczami do oclenia.
Podczas kontroli nikt o nic nie pyta. Pieczatka do paszportu i przechodzimy odebrac torby.
Po raz pierwszy nie musimy czekac. Torby juz sa, szok! Idziemy dalej i jest kontrola celna. Oddajemy jeden z dokumentow, a Pan kaze mi nacisnac tajemniczy czerwony guzik. Naciskam i BINGO, zapala sie ZIELONE swiatlo, a wiec jest dobrze. Teraz juz na pewno mozemy zostac w Meksyku.

Wymieniamy jeszcze 120 dolarow na peso i szukamy autobusu do Playa del Carmen.

American Airlines

Na lotnisku w Miami czekala na nas niemila niespodzianka. Linie American Airlines (choc nie jest to jakis tani i podrzedny przewoznik) pobieraja oplaty za bagaz i tak musielimy “wyskoczyc” z 50 dolarow za dwie lekkie torby.

Gdy kobieta na odprawie poprosila o pieniadze zdebialam i zapytalam czy mamy nadbagaz? Uslyszalam, ze nie, jednak od kwietnia za torby sie placi. Tak wiec gdy bedziemy wracac do Stanow, American Airlines ponownie zazycza sobie kolejne 50 dolarow za nasze dwie torby. Zlodziejstwo w bialy dzien.

Przed wyjazdem do Stanow nigdzie nie natrafilismy na informacje o platnym bagazu w liniach American Airlines. Coz…

Kolejna, wrecz niewiarygodna sprawa to spoznienie sie stewardow na lot, ktory obsluguja. Siedzimy sobie podekscytowani w hali odlotow i przez megafon slyszymy informacje, ze wejscie na poklad opozni sie o 15 minut gdyz zaloga przechodzi jeszcze kontrole. (Obsluga powinna byc gotowa o wiele wczesniej niz pasazerowie, a jest odwotnie, pasazerowie sa, pilot jest, ale obslugi nie ma.) Po 30 minutach, slyszymy kolejna wiadomosc: brakuje jednego stewarda, ale jak przyjdzie to wejdziemy na poklad. Rece opadaja i mysle sobie: czy steward poszedl na zakupy do sklepow wolnoclowych, ma problemy zoladkowe, a moze siedzi w knajpce i pije???
Nagle nadchodzi spoznialski steward i zaczyna sie wyscig z czasem. Pani z obslugi krzyczy do mikrofonu “paszporty i bilety w dlon i pakowac sie na poklad”. Nigdy wejscie na poklad nie trwalo tak krotko. Start tez trwal zadziwiajaco szybko.

Z powietrza widok na Miami po prostu niesamowity, widac srodmiescie, Miami Beach, a potem Key West z cieniutkimi wysepkami i turkusowym oceanem. Troche turbulencji, krotki i przyjemny lot i jestesmy w Meksyku.

Pilot laduje na czas pomimo znacznie opoznionego startu. Brawa dla pilota!

IMG_0982.JPG

Rejs – plusy i minusy

Nasz rejs dobiega konca, rano doplyniemy do Miami, dlatego warto pokusic sie o krotkie podsumowanie.
Czy zalujemy? Nie, na pewno nie, choc wakacje typu all-inclusive to nie nasza bajka. Da sie jednak znalezc zarowno plusy jak i minusy rejsu.
Plusy rejsu:
1. CENA
Koszt rejsu jest niewielki, standard uslug bardzo wysoki. Osiem nocy na statku do 270 dolarow od osoby. Dochodza jeszcze spore podatki rzadowe i portowe oraz obowiazkowe napiwki, jednak cena i tak jest bardzo atrakcyjna. Za dwie osoby ze wszystkimi kosztami spokojnie zamkniemy sie w kwocie ponizej 3 tysiecy zlotych za 8 dob. Jesli wydarzy sie huragan i statek nie zawinie do jakiegos portu, nastepuje zwrot pieniedzy. Nam lacznie zwrocono 60 dolarow za brak Nassau na Bahama.
2. Urocze miejsca do ktorych zawija statek.
Gdybysmy chcieli wykupic sobie wycieczki na kazda wyspe osobno, zaplacilibysmy krocie. Podczas rejsu zapoznalismy sie z Wyspami Dziewiczymi, Portoryko oraz Grand Turk.
3. Jedzenie
Jedzenie na statku jest bardzo dobre i kazdy znajdzie cos dla siebie. Sa potrawy dla wegetarian, rozne typy mies, ryby, owoce morza, makarony, ryze, warzywa.
Wybor darmowych napojow i slodkosci jest rowniez niesamowity.
Polecamy lody waniliowe (pyszne i maloslodkie jak na amerykanskie warunki) oraz lekkie desery (nalezy wybierac te opatrzone notka zdrowa opcja) oraz pyszne owoce.
Oczywiscie dania sie powtarzaja, ale nam nie udalo sie sprobowac wszystkiego co tutaj jest serwowane.
4. Statek, kajuta.
Statek i kajuta robia wrazenie. Na samym poczatku mozna sie zgubic, jednak szybko da sie zaznajomic z ukladem pokladow.
Kajuta – choc wybralismy najtansza jest fantastyczna i bardzo wygodna.
Udogodnienia, ktore oferuje statek, szczegolnie silownia i baseny sa na pewno plusem. Jest kino, spa, kabaret, kasyno i wiele innych opcji do wyboru.
5. POGODA
Wybralismy rejs po Karaibach, wiec pogoda jest pewna. Zdarzaja sie tropikalne burze i huragany, ale statek je omija.
6. DOBRA ORGANIZACJA
Tutaj wszystko dziala jak w
zegarku. Kazda rzecz jest perfekcyjnie zorganizowana, od wejscia po zejscie z pokladu, utrzymywanie czystosci, serwowanie jedzenia, organizacja wycieczek, konkursow, itd.

MINUSY REJSU
1. OBZARSTWO I MARNOWANIE TON JEDZENIA
Nie ma na swiecie nacji, ktora pochlania takie ilosci jedzenia jak Amerykanie. Ich talerze przypominaja wiadra. Oni jedza non stop i pija non stop. Oni po prostu musza miec cos w rekach i w zoladkach.
Czesto naloza na talerz kazde dostepne danie, a potem sporo zostawia.
2. UKRYTE KOSZTA
Jesli zamowimy drinka automatycznie dolicza nam 15% ceny drinka jako napiwek. Jesli skorzystamy z wody butelkowanej w pokoju, wowczas zaplacimy za wode oraz za tzw. napelnienie barku ponownie 15% ceny wody.
3. PODZIAL
Na statku istnieje odczuwalny podzial: SZLACHTA – GOSCIE (czuja sie panami
swiata) oraz SLUZBA -osoby ktore pracuja na statku. Podzial jest jeszcze bardziej klarowny, gdy popatrzymu na wage. Goscie – wielka nadwaga, osoby z obslugi statku – super szczuple. Kolejny podzial to kolor skory, wiekszosc obslugi ma azjatycka urode, goscie sa w wiekszosci biali, pochodzenia latynoskiego lub ciemnoskorzy.
4. Ekologia – nie istnieje
Reczniki w naszej kajucie wymieniane sa dwa lub trzy razy dziennie, choc nigdy nie rzucamy ich na podloge, co oznacza, ze nie chcemy aby je prano i zmieniano.
Codziennie drukowanych jest wiele reklam i magazynow informujacych o rozrywce, to sa tony papieru.
Poniewaz kazdy ciagle je i pije, do umycia sa tysiace naczyn, a wiec woda i detergenty.
Najgorsza sprawa to fakt, ze wszystko trafia do morza, resztki jedzenia, scieki, detergenty. Przyroda jest silna i jest w stanie sie odbudowac, ale ile moze wytrzymac…
5. Ograniczony czas na wyspach
Wyspy sa piekne i na kazdej z nich jest wiele do zobaczenia, ale statek cumuje w porcie tylko kilka godzin.
6. Zbyt male baseny jak na 2800
pasazerow.
7. Dni na morzu.
Ja i Marcin lubimy przestrzen, statek jest dla nas wiezieniem.

28 sierpnia – wyspa Grand Turk

Zarowno dla mnie, jak i Marcina, Grand Turk to najpiekniejsze miejsce jakie zobaczylismy podczas rejsu po Karaibach. To tu mozna znalezc biale plaze i turkusowa wode.

Przed wyjazdem na Karaiby nawet nie wiedzielismy, ze wyspa o nazwie Grand Turk istnieje, a to prawdziwy raj na ziemi. Tajlandia zostala wiec zdetronizowana.

Wlasnie tak wyobrazalismy sobie
Karaiby. Palmy, bialy piasek, ciepla i lazurowa woda i delikatny wiaterek.
Statki cumuja tu tuz przy plazy, w doku jest miejsce na dwa duze wycieczkowce.

Zejscie na lad mozliwe bylo od godziny 11:00. My planowalismy zostac na plazy lub wykupic lokalna wycieczke. Wycieczki ze statku ktore nas interesowaly zwiazane byly z plaszczkami oraz nurkowaniem i kosztowaly miedzy 60 a 70 dolarow od osoby.

Po zejsciu na lad “zaczepil” nas lokalny mieszkaniec oferujacy wycieczki lodzia. Zapytalismy o cene wycieczki i mozliwosc zobaczenia plaszczek. Pan odpowiedzial, ze koszt wycieczki to 45 dolarow od osoby. Bylo taniej niz na statku, wiec zdecydowalismy sie skorzystac z jego uslug.

Lodz o nazwie BLESSING OF GOD zabrala 18 osob (lacznie z nami). Poczatek wycieczki nie byl jednak najlepszy, wlasciciel lodzi chcial ograniczyc wycieczke tylko do nurkowania, ale po mojej ostrej interwencji i prosbie o zwrot pieniedzy, obiecal zabrac nas do miejsca gdzie wypoczywaja plaszczki. Wsparli mnie nieco Holendrzy z naszego statku, ktorzy rowniez zdecydowali sie na ta wycieczke ze wzgledu na plaszczki.

Wycieczka rozpoczela sie okolo 12:00.
Pierwsze nurkowanie bylo niesamowite, na dnie z gracja poruszaly sie dwa rekiny o nazwie Nurse Shark. Pierwszy raz bylismy w wodzie z rekinami i wrazenia byly niesamowite.

Drugie miejsce nie bylo juz tak niesamowite. Owszem bylo sporo ryb, ale nie bylo juz rekinow. Do tego lekko sie balam, poniewaz w wodzie byl uskok i zaczynala sie wielka glebia.
Mialam podobne wrazenie jak na ladzie, mianowicie lek wysokosci.

Pierwsze nurkowanie bylo na glebokosci okolo 5 metrow, drugie na glebokosci okolo 10 metrow, ale byl tez wielki row z bezkresna, ciemnoniebieska glebia i on dawal do myslenia.

Po drugim nurkowaniu poplynelismy w kierunku plazy. Szesc osob wysiadlo, dwanascie poplynelo zobaczyc plaszczki.

Plynelismy do Gibbs Cay, bezludnej wyspy u wybrzeza ktorej odpoczywaja i wygrzewaja sie plaszczki.
Woda w zatoce jest plytka, siega do pasa, do tego jest bardzo ciepla. Wokolo jak dywany plywaja plaszczki.
Gibbs Cay jest po prostu magiczne.
Mozna dotknac plaszczke – jest miekka i przyjemna w dotyku, ma duze oczy i jest lagodna. Jedyna zasada to trzymanie sie z dala od ogona i nie podchodzenie do plaszczek od tylu.

Ostatnia godzine na Grand Turk spedzilismy w Margarita Ville, kompleksie basenow, restauracji i darmowego internetu. Net dzialal kiepsko, ale dalo sie wyslac kilka maili do domu.

Podsumowujac: Grand Turk to miejsce ktore trzeba zobaczyc! To turkusowe i cieple Morze Karaibskie, biale plaze, i niesamowite plaszczki.

IMG_0945.JPG

IMG_0929.JPG

IMG_0936.JPG

Kino pod chmurka

Na 9-tym pokladzie w samym centrum statku znajduje sie basen, mnostwo lezakow ulozonych jak w teatrze oraz wielki ekran, ktory wieczorem zmienia sie w kino pod chmurka.

Codziennie sa dwa seanse. My mielismy okazje zobaczyc film “The Vow”o mlodej kobiecie ktora w wypadku stracila pamiec, a wlasciwie nie mogla sobie przypomniec ostatnich lat , w tym swojego meza i “nowych” przyjaciol.
Dzisiaj tj. 28 sierpnia ogladamy film “Diana”.
Film mozna ogladac na lezaku, krzesle, w basenie oraz w jacuzzi.

Wrazenia po filmie Diana – strata czasu, do tego aktorka malo atrakcyjna. Fabula praktycznie zadna . Z kolei film The Vow jest godny uwagi.

IMG_0782.JPG

IMG_0795.JPG

Recznikowe stworki

Kazdego dnia po kolacji, w kajucie czeka na nas zwierzak zrobiony z recznikow, dwie czekoladki z napisem “Slodkich snow” oraz magazyn, w ktorym opisane sa rozrywki na kolejny dzien. Bardzo mily zwyczaj.

Podczas ostatniego dnia rejsu, kazdy dolny lezak na pokladzie Lido mial swojego recznikowego zwierzaka. Wygladalo to tak, jakby wszedzie siedzialy biale pluszaki. Bardzo slodko 🙂

IMG_0964.JPG

IMG_0967.JPG

IMG_0959.JPG

IMG_0900.JPG

Amerykanie kupia wszystko

Amerykanie nie tylko ciagle jedza, oni rowniez maja obsesje na punkcie zakupow. Kazdy port, kazdy sklep jest oponowany przez Amerykanow kupujacych co tylko sie da. Dla nich kazda informacja typu: SALE, to okazja aby wydac pieniadze.
Dzis, tj. w ostatni dzien rejsu Amerykanie szaleja, kupuja zegarki, bizuterie, cygara, alkohol oraz gadzety zwiazane ze statkiem. Praktycznie co godzine zaczyna sie ostateczna wyprzedaz.
Oni wierza w kazda informacje ktora obsluga wydrukuje w pokladowym magazynie lub pusci przez radiowezel. Slowo OKAZJA ich hipnotyzuje.

Spiewajacy dyrektor statku

Mieszkajac na Carnival Glory nie sposob jest nie uslyszec lub nie zobaczyc pozytywnie zakreconego dyrektora statku.
Ow dyrektor to czarnoskory, przezabawny, mlody mezczyzna, ktory odpowiada za rozrywke na statku. Mozna go uslyszec codziennie przez radiowezel lub zobaczyc na scenie, kiedy prowadzi rozne konkursy lub zabawy.
Jego slynne powiedzonko to “ciao, double ciao”.

San Juan, Portoryko – mozna sie w nim zakochac

Kiedy zeszlismy na lad w starym San Juan, architektura miasta po prostu nas zachwycila. Procz starych fortyfikacji i dwoch zamkow (San Cristobal oraz El Morro) pamietajacych czasy kolonizacji wyspy przez Hiszpanow oraz oblewajacego San Juan Morza Karaibskiego, dookola nas krzyzowaly sie brukowane uliczki i cudowne, wielobarwne kamieniczki.

Stare San Juan mozna i TRZEBA zwiedzic pieszo. Nie ma szans sie to zgubic, wszystkie drogi prowadza do portu 🙂

Oczywiscie leniuchy moga wybrac wycieczki klimatyzowanymi busikami, taksowkami lub dorozkami, ale wowczas nie poczuja klimatu miasta.

IMG_0877.JPG

IMG_0873.JPG

IMG_0878.JPG