Dzien drugi – płaszczki oraz delfiny

Po przepysznym sniadaniu na ktore serwowano nalesniki z bananami poplynelismy w kierunku plazy na ktorej w plytkiej wodzie odpoczywaly zakopane w piasku plaszczki. 

Geoffrey mial ze soba kalmary, ktorymi rozbudzil drzemiace i wygrzewajace sie w piasku plaszczki. Kazdy mogl nakarmic płaszczkę, ja jednak podziekowalam, wystarczyla mi ich bliskosc i ciagle ocieranie sie  ich mieciutkimi „ala skrzydlami” o moje nogi.

Chociaz plaszczki nie sa niebezpieczne, ja mam do nich respekt, szczegolnie gdy podplywaja i patrza na czlowieka swoimi madrymi, osadzonymi po bokach oczami. 

Plaszczka uzyje swojego kolca jedynie gdy sie na nia nadepnie, jednak na pewno spotkanie z kolcem nie jest przyjemne.

Plaszczki potrafia byc olbrzymie, najwieksze ktore widzielismy mialy 80-100 cm i wygladaly jak unoszace sie na wodzie dywany.

Drugiego dnia nie plywalismy z delfinami, ale spotkalismy kilka butlonosow blisko lodzi.

Butlonosy to najpiekniejsze z delfinow, wywoluja niesamowite wrazenie w krystalicznie czystych wodach morza karaibskiego.  

Butlonosy sa stosunkowo duzych rozmiarow, a ich glowa, oczy, spojrzenie sa po prostu niesamowie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *